Sentymentalny rajd Grzyba

Rajd Cieszyńska Barbórka od zawsze był częścią rozwojowych cykli, w których startowali młodzi i perspektywiczni kierowcy. Wielu z nich osiągało później sukcesy, a jednym z takich zawodników jest Grzegorz Grzyb, dwukrotny rajdowy mistrz Polski oraz czterokrotny mistrz Słowacji, który „Cieszynkę” daży ogromnym sentymentem.

fot. Grzegorz Rybarski

Grzyb tylko raz rywalizował na trasach wokół Cieszyna, kiedy to w sezonie 2001 zaliczał tutaj swój drugi rajd za kierownicą samochodu z napędem na cztery koła. – Darzę tę imprezę sporym sentymentem. Po pierwsze dlatego, że to był jeden z moich pierwszych startów za kierownicą czteronapędowego auta, a konkretniej Mitsubishi Lancera wypożyczonego od Pawła Dytki. W dodatku w nocy przed samym rajdem spadł śnieg, więc mieliśmy niesamowitą przygodę, zwłaszcza że wtedy jeszcze można było korzystać z kolcowanych opon, a zapoznanie robiliśmy po asfalcie. Dodatkowo był to mój ostatni start z Bartkiem Sitkiem, który na początku kolejnego roku zginął w wypadku. Były to więc nasze ostatnie wspólne chwile w rajdówce – zdradził Grzegorz.

Grzyb dodaje również, że co prawda jako kierowca nie ma zbyt dużego doświadczenia ze startów w „Cieszynce” to jednak wielokrotnie bywał na niej w innej roli. – W Rajdzie Barbórka Cieszyńska startowałem tylko raz, jednak często odwiedzałem tę imprezę, czy to przy okazji pożyczania komuś samochodu, czy też pomagając w inny sposób. W tym roku mamy bardzo ciepłą jesień, jednak sam rajd kojarzy mi się przede wszystkim z pogodą. Nigdy nie było wiadomo czy będzie morko, czy będą liście na trasie, czy będzie błoto lub nawet śnieg. Same trasy przewijały się przy okazji rajdów Śląska lub Wisły, ale głównym wyzwaniem „Cieszynki” zawsze była pogoda – podsumował urzędujący rajdowych mistrz Polski.

fot. Grzegorz Rybarski